dodane 29.01.2017 13:00 Zachowaj na później
Bez trudu można się domyślać, kto jest niezadowolony z linii programowej arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. I kim są ci, którzy będą go przy każdej okazji atakować medialnie, tak jak atakowali kard. Stanisława Dziwisza.
Uroczysty ingres arcybiskupa Marka Jędraszewskiego do katedry wawelskiej rozpoczął kolejny rozdział historii Kościoła krakowskiego. Od tego momentu nowy pasterz na stolicy św. Stanisława BM zapisywać będzie swoim posługiwaniem biskupim karty historii archidiecezji krakowskiej.
O tym, co będzie dla niego priorytetem możemy wywnioskować z homilii wygłoszonej podczas sobotniej Mszy św. w katedrze na Wawelu, jak również z pierwszego listu pasterskiego, jaki skierował do archidiecezjan.
Dla każdego, kto rozumie, czym jest Kościół, nie ma - i nie może być - żadnego zaskoczenia. Arcybiskup Marek Jędraszewski, jako wierny syn Kościoła, jest kimś, kto doskonale wie, że dla człowieka ochrzczonego - a tym bardziej dla pasterza dusz - nie ma innego Mistrza niż tylko Jezus Chrystus.
I to właśnie z tego przekonania czerpie on natchnienie do posługi biskupiej, czego wyrazem jest zwołanie: "Scire Christum" (poznać Chrystusa), zaś programem działania i życia Ewangelia Mistrza z Nazaretu. Jeśli wiec ktoś oczekiwał, że wraz z przyjściem następcy kard. Stanisława Dziwisza zacznie się jakaś rewolucja w Kościele krakowskim to musi być zawiedziony.
Zamiast oczekiwanej rewolucji w nauczaniu - jak chcieliby niektórzy - będzie kontynuacja pasterzowania i głoszenia tego, czemu Kościół jest wierny od 2 tysięcy lat, wypełniając zadanie powierzone mu przez Jezusa Chrystusa.
Sam metropolita krakowski podkreśla, że chce być kontynuatorem i następcą tych, którzy przed nim kierowali Kościołem w Krakowie. To jest dla wszystkich wiernych, a także dla duszpasterzy, mocne przesłanie, że Kościół jest Bożą budowlą, której kolejne piętro jej historii buduje się na poprzednim, a nie zawiesza w próżni, zaś jej fundamentem nie może być nikt inny tylko Jezus Chrystus.
O tym, jak bardzo ważne jest takie myślenie przypomniał nowy biskup krakowski w liście pasterskim, gdy wskazał na podstawowe prawdy o małżeństwie, zaznaczając, że wierni powinni być otwarci na nauczanie Kościoła, które zostało zawarte w adhortacjach apostolskich Jana Pawła II ("Familiaris consortio") i papieża Franciszka ("Amoris laetitia"). To zaś oznacza, że adhortację papieża Franciszka należy czytać i interpretować w kontekście poprzedniej, jakże ważnej adhortacji o małżeństwie, za którą stoi autorytet św. Jana Pawła II.
Dziś, w dobie relatywizmu wartości moralnych i odrzucania istnienia obiektywnej prawdy, niektórzy z zaciekłością zwalczają i na różne sposoby podważają nauczanie Kościoła, które przecież odwołuje się do Jezusa Chrystusa, "Wcielonej Prawdy".
Jest więc oczywiste, że ci, którzy odrzucają Chrystusa, jako Boga, będą odrzucać tych, którzy głoszą Jego naukę. Bez trudu można się też domyślać, kto jest niezadowolony z linii programowej arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, i kim są ci, którzy będą go przy każdej okazji atakować medialnie - tak jak atakowali kard. Stanisława Dziwisza, poprzedniego metropolitę krakowskiego.
Z pewnością niezadowoleni są współcześni "inżynierowie dusz", chcący zburzyć naturalny porządek ustanowiony przez Boga i domagający się nazywania małżeństwem związków jednopłciowych. Niezadowoleni to także propagatorzy ideologii gender, która według nich jest znakiem "nowoczesnego" patrzenia na człowieka.
Do niezadowolonych będą również należeć zwolennicy poprawiania świata i uszczęśliwiania ludzi przez manipulowanie życiem ludzkim w procedurze in vitro oraz ci wszyscy spod znaku złudnej wolności kobiet, domagający się nieograniczonej niczym możliwości zabijania nienarodzonych, niechcianych dzieci.
Ci wszyscy na pewno nie cieszą się z tego, że nowy metropolita krakowski nie jest "nowoczesny", to znaczy nie idzie z "duchem czasu" i nie przyznaje racji tym, którzy uważają, że należy tolerować poglądy, które stoją w sprzeczności z Dekalogiem - np. zabijanie nienarodzonych.
Tylko kim byłby pasterz Kościoła, gdyby uznawał, że tak może myśleć chrześcijanin? Czyż nie uznawałby wtedy, że Chrystus nie jest już najważniejszy?
A przecież to On ma być na pierwszym miejscu, i to nie tylko w myślach i sercu Pasterzy Kościoła (wszystkich szczebli), lecz także każdego, kto jest ochrzczony i chce przynależeć do wspólnoty, która od 2 tysięcy lat wyznaje niezmiennie, że Jezus Chrystus jest jedynym Zbawicielem człowieka i jedynie On wie, co dla człowieka jest dobre.