Kto najwięcej stracił na rewolucji seksualnej?
Kobiety, bo z przedmiotu westchnień stały się przedmiotem do zaspokajania. Mężczyźni, bo z odważnych i odpowiedzialnych stali się lękliwymi maminsynkami, skaczącymi z kwiatka na kwiatek. Dzieci, bo straciły poczucie pewności, że rodzina jest nierozerwalna. Oczywiście, te dzieci, którym "pozwolono" się urodzić. W zasadzie to stracili wszyscy, a zyskał tylko przemysł farmakologiczny.
Pierwsze feministki, o dziwo, walczyły o całkowity zakaz aborcji. Te mądre kobiety od razu wyczuły zagrożenia, jakie ona ze sobą niesie. Kobieta jest teraz w zasadzie przyparta do muru: albo urodzi i stanie się pośmiewiskiem w środowisku, ewentualnie dzielną samotną mamą, albo zabije własne dziecko i do końca życia będzie musiała żyć ze świadomością popełnienia morderstwa. A mężczyzna? Pobawi się i odejdzie, bo przecież żadnej odpowiedzialności nie musi brać za nieślubnego "bachora". Co najwyżej, wyłoży pieniądze na "zabieg", żeby pozbyć się wyrzutów sumienia.
Ale cofnijmy się troszeczkę w przeszłość, o jakieś powiedzmy dwa stulecia. Uwielbiam oglądać filmy na podstawie powieści Jane Austen. Piękne, wiktoriańskie czasy pięknych kobiet i pięknych mężczyzn. Damy ubrane w długie suknie, kapelusze, rękawiczki, parasolki, mężczyźni w skrojonych surdutach, szarmanccy, honorowi, całujący po rękach. A teraz? Za pocałowanie kobiety w rękę mężczyzna może solidnie oberwać... od kobiety! Jak to się stało, że księżniczki zamieniły się w wiedźmy, a mężczyźni w ..."rusałki"?
Rewolucja seksualna, którą łączyła się z wynalezieniem pigułki antykoncepcyjnej, była prawdziwą bombą atomową, która rozerwała wiele małżeństw i wiele serc. Odtąd kobieta już nie mogła powiedzieć "nie, bo będzie z tego dziecko" albo "nie, bo najpierw ślub". Miała wziąć cudowną pigułkę i już. Nikt się nie dowie. Rodzice nie będą wiedzieć, ani przyjaciele. Co prawda, są jakieś niewielkie minusy - ewentualne "wpadki", rozregulowanie organizmu, a nawet ryzyko występowania raka piersi lub raka szyjki macicy. A, no i nie zapominajmy o najważniejszym: nastawienie na "nie" - nie dla życia, nie dla dziecka, nie dla rodziny, a „tak” dla zabawy, dla beztroski, dla rozwiązłości.
Rewolucja seksualna nie wyzwoliła kobiet od "niewolniczych pęt stereotypów". Ona je właśnie zniewoliła. Delikatna i wytworna dama stała się obiektem niezdrowego pożądania, maszynką do zaspokajania potrzeb mężczyzny, zabawką, która, jak się znudzi, wymienia się na nową, na przykład młodszą i ładniejszą. Wyuzdanie upadla, zarówno kobiety jak i mężczyzn. Odziera ich z godności dzieci Bożych.
Wstrzemięźliwość seksualna jest najskuteczniejszym sposobem na sprawdzenie się. Na sprawdzenie, czy on jest ze mną tylko dla seksu, czy z miłości do mnie, do mojej duszy, ciała i umysłu, a nie tylko z pożądliwości. Czemu tyle związków się rozpada? Bo są zbudowane na łóżku, a tam nie zbuduje się głębokich relacji. Przecież nie wolno jeść cukierków przed obiadem, od tego się choruje. I ludzie chorują na brak miłości. Już nawet zanika wstyd, ten zdrowy wstyd, kiedy dziewczyna sprowadza chłopaka na noc do wspólnego mieszkania, w którym są inne współlokatorki. Ani ona, ani on się nie wstydzą i nie ukrywają tego, co robią za ścianą. Chłopak chodzi sobie w majtkach po mieszkaniu, nie krępuje go, co sobie inne dziewczyny pomyślą. Nie ma wstydu. Przecież rodzice o wszystkim wiedzą. I przyklepują to. Taka moda. Gdyby chociaż się z tym ukrywali, udawali, że nic się nie dzieje, można by ufać, że przynajmniej wiedzą, że jest to złe. Ale teraz, kiedy "wszyscy" tak robią? Kiedy to takie "normalne" sypiać ze sobą przed ślubem, kto ma odwagę, żeby powiedzieć nie?
Odpowiedzią na rozwiązłość jest rozwijający się prężnie Ruch Czystych Serc. Młodzi ludzie w ten sposób pokazują, że można żyć inaczej. To nie moja egoistyczna przyjemność ma być na pierwszym miejscu, tylko druga osoba i jej dobro. Miłość nie wykorzystuje, nie upadla człowieka, ale go uświęca, bo prawdziwa miłość pochodzi od Boga, Który jest samą świętością.
Jak przemówić do ludzi, którzy już zatracili zdrowy wstyd? Nie wiem, jak. Argumenty natury moralnej ich nie przekonają, bo najpierw trzeba mieć moralność, żeby można było się do niej odwoływać. Za takich ludzi trzeba się przede wszystkim modlić, żeby Bóg Miłosierny ulitował się nad nimi i wyciągnął ich z kłamstwa, w którym żyją. Bo "sprawdzania się", czyli seks przed ślubem to mit. Wiedzą o tym wszyscy ci, którzy ze strony ciemności przeszli do królestwa światłości. Szatan jest kłamcą, a jego obietnice czcze. Tylko życie w Bogu daje prawdziwe szczęście. Poza tym, nikt nigdy nie żałował, że żył we wstrzemięźliwości przed ślubem.
Nigdy nie jest za późno na zmianę życia. Jezus swoją Krwią na nowo może każdego oczyścić nawet z najczarniejszych grzechów. Jego Krew rodzi dziewice.
Ludwika Kopytowska