ks. Marek Dziewiecki
Żadna religia, żaden system filozoficzny nie uczy takiego szacunku w odniesieniu do cielesności, jak chrześcijaństwo.
Święta Bożego Narodzenia przypominają nam tę niezwykłą prawdę, że Bóg aż tak bardzo nas pokochał, iż fizycznie wcielił się w sytuację człowieka. Bóg stał się ciałem. Ten zdumiewający fakt jest nie tylko potwierdzeniem Bożej miłości. Jest też ostatecznym odsłonięciem tajemnicy ludzkiego ciała. Jest szkołą postawy człowieka wobec własnej cielesności. Po grzechu pierworodnym wszyscy mamy trudności ze zrozumieniem sensu ciała i z zajęciem dojrzałej postawy wobec ciała. To nie przypadek, że pierwszą konsekwencją grzechu pierworodnego był niepokój o cielesną nagość: “Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się” (Rdz 3, 10).
Zajęcie dojrzałej postawy wobec ciała nie jest ani czymś spontanicznym, ani łatwym. Grożą tu postawy skrajne. Pierwsza skrajność to redukowanie człowieka do sfery cielesnej. Ciało staje się wtedy władcą, a człowiek jego sługą. Dana osoba podporządkowuje się ciału kosztem sfery psychicznej, moralnej, duchowej, religijnej i społecznej. Taka osoba sądzi, że do szczęścia wystarczy jej cielesna satysfakcja. Staje się niewolnikiem ciała: niewolnikiem apetytu, popędów, lenistwa i wygodnictwa. Ktoś, kto jest podporządkowany własnemu ciału, czyni jedynie to, czego chce jego ciało.
Zredukowanie samego siebie do cielesności i kierowanie się ciałem prowadzi do dramatycznych konsekwencji. Człowiek cielesny podporządkowuje się popędom i instynktom. Nie jest wtedy w stanie kochać, być wiernym, odpowiedzialnym i pracowitym. Popada w konflikt z samym sobą. Uleganie dyktaturze ciała prowadzi do zaburzeń psychicznych, do niepokojów sumienia, do uzależnień i przestępstw. Sprawia, że człowiek okalecza nie tylko pozostałe sfery własnej rzeczywistości, lecz wyrządza krzywdę także własnemu ciału. Ktoś, kto staje się niewolnikiem ciała, doprowadza do sytuacji, w której jego cielesność staje się rodzajem nowotworu, niszczącego pozostałe sfery człowieczeństwa.
Drugą formą zaburzonej postawy wobec własnej cielesności jest ucieczka od ciała, brzydzenie się ciałem, lęk wobec ciała. Taka postawa grozi zwłaszcza tym, którzy – zwłaszcza w dzieciństwie - zostali skrzywdzeni czy upokorzeni w swojej cielesności, a także tym, którzy najpierw byli niewolnikami ciała, a teraz doświadczają bolesnych konsekwencji takiej postawy. W obu przypadkach chcą “pozbyć się” ciała, gdyż traktują je jako źródło ich nieszczęść, słabości, grzechów i cierpień. Obserwujemy wtedy różne formy walki z własną cielesnością, na przykład chorobliwe odchudzanie się, lekceważenie potrzeb cielesnych, gardzenie własnym ciałem, niszczenie ciała alkoholem, nikotyną, narkotykiem czy antykoncepcją.
Syn Boży, który stał się ciałem, uczy nas dojrzałej postawy wobec cielesności najpierw przez to, że odsłania nam sens ludzkiego ciała. Bóg obdarzył nas cielesnością nie po to, byśmy się jej podporządkowali lub od niej uciekali, lecz po to, byśmy dzięki ciału mogli kochać miłością widzialną, czyli wcieloną w konkretne słowa i czyny. On, który jest samą miłością, wie, że na tej ziemi tylko miłość wcielona w fizyczną obecność, w ofiarną pracowitość i w czystą czułość, jest miłością prawdziwą. Żadna religia, żaden system filozoficzny nie uczy takiego szacunku w odniesieniu do cielesności, jak chrześcijaństwo, które od dwóch tysięcy lat przypomina światu o tym, że Bóg stał się ciałem.