Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
Niedzielne Msze Święte
Parafia Matki Bożej

700, 900, 1030, 1200,
1315, 1800

Parafia Wniebowstąpienia

730, 1030, 1200, 1700

W Brzezinach - godz. 900

 

Czytania na dziś
 
Hejterzy atakują
20-07-2015 14:20 • Ks. Stanisław Rząsa

Hejterzy atakują

dodane 2015-06-18 00:15

Szymon Babuchowski

Czy da się jeszcze czytać komentarze pod tekstami na internetowych portalach bez narażania się na obcowanie z chamstwem i wyzwiskami? Kto stoi za tą „twórczością”, od której często włos jeży się na głowie? A może na tyle przywykliśmy do hejtu, że przestał nas już drażnić?

Hejterzy atakują   istockphoto Hejterów najbardziej przyciągają tematy związane ze światopoglądem, traumą społeczną i polityką – wynika z badań socjologicznych

Doniesienia o „zatrudnieniu hejterów” przez partię rządzącą i brak przekonującego wyjaśnienia tej sprawy zdają się potwierdzać to ostatnie przypuszczenie. Hejt stał się częścią naszej codzienności, „bezinteresownym” uprzykrzaniem życia bliźnim albo – przeciwnie – używanym z wyrachowaniem środkiem do osiągnięcia celu. Przyzwolenie na agresywne zachowania w sieci sprawia, że niemal całkiem zapomnieliśmy o etymologii słowa „hejt”. Bo przecież angielskie „hate” to po prostu nienawiść.

Kultura obrażania

Hejtowanie można by więc nazwać „mową nienawiści”, jednak to akurat pojęcie zostało zawłaszczone przez piewców politycznej poprawności. Dochodzi więc do paradoksalnych sytuacji: artykuły umieszczane na portalach piętnują przejawy rzekomej dyskryminacji wobec kontrowersyjnych zachowań, jednak redakcje tych samych portali dziwnie przymykają oko, gdy na zwykłego Kowalskiego wylewa się z ekranu morze bluzgów.

Czym właściwie jest hejterstwo? Czy jest nim już na przykład ciągła potrzeba znajdowania cudzych błędów i udowadniania innym, że są głupi? – Hejterstwo to nie tylko uciążliwe krytykanctwo, bo sama krytyka, nawet dosadna, jeszcze hejtem nie jest – twierdzi dr Krzysztof Krejtz, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS oraz OPI-PIB, który prowadził badania nad „internetową kulturą obrażania”. – Chodzi tu raczej o przekraczanie norm wypowiedzi publicznej związane z agresją. Hejt powoduje, że wytwarzają się nowe normy społeczne i agresja przestaje nas bulwersować. Wielokrotnie obserwowałem, jak jeden napastliwy wpis kierował merytoryczną wcześniej dyskusję na zupełnie inne tory. Napędzało się koło agresji: nagle mnóstwo ludzi zaczęło odpowiadać w równie obelżywy sposób osobie, która dokonała wpisu. Następowała wymiana obelg i dyskusja przestawała już dotyczyć tematu wyjściowego. Dlatego powinniśmy rozpatrywać zjawisko hejtu w kategoriach procesu grupowego, a nie indywidualnych cech osób, które przekraczają granice kultury wypowiedzi w internecie,


Jakie tematy najczęściej przyciągają hejterów? Z raportu pod redakcją dr. Krejtza wynika, że internetowe wypowiedzi o negatywnym zabarwieniu emocjonalnym dotyczą najczęściej tematów związanych ze światopoglądem (29,1 proc.), traumą społeczną (np. katastrofa smoleńska, śmierć papieża – 25,9 proc.) i polityką (25,1 proc.).

Hejter jest  w każdym z nas

– Poziom agresji wzrasta przy wszelkich sporach światopoglądowych, bo one z definicji dzielą ludzi na różne grupy i obozy – mówi dr Krejtz. – Podobnie jest z polityką. Ale równie gorąco bywa podczas dyskusji dotyczących na przykład seriali telewizyjnych. W zasadzie każdy temat może być okazją do obrażania innych. W internecie jesteśmy anonimowi, więc łatwiej pozwolić sobie na ekstremalne zachowania. Niestety, hejter drzemie w każdym z nas i nawet stając w obronie kogoś zaatakowanego, możemy tego hejtera w sobie obudzić.

Jak zatem bronić się przed hejtem? – Podstawą jest pilnowanie pewnych norm zachowania tam, gdzie mamy na to wpływ, na przykład na własnym blogu czy stronie internetowej – uważa psycholog. – Tak jak we własnym domu każdy ma prawo wprowadzić własne zasady i wymagać ich przestrzegania, tak samo możemy wyprosić z przestrzeni wirtualnej kogoś, kto łamie obowiązujące ustalenia. Mogą pojawić się głosy, że to cenzura, ograniczenie wolności dyskusji itd., ale wolność też ma swoje granice – kończy się tam, gdzie zaczyna się krzywda drugiej osoby.

Problem jednak w tym, że gospodarze forów wymiany myśli niekoniecznie reagują, gdy krzywdzące wpisy się pojawiają. – Być może każdorazowe reagowanie jest zbyt kosztowne, zwłaszcza na dużych portalach, gdzie nowych wpisów przybywa w ogromnym tempie. Ale hejtowanie może też być specjalnie dopuszczane czy wręcz wspierane przez właścicieli portali, bo budzi emocje, a tym samym przyciąga czytelników. W związku z tym często nawet podsyca się atmosferę – komentuje dr Krzysztof Krejtz. – Istnieją też zawodowi hejterzy. Zjawisko hejtu bywa wykorzystywane przez różne firmy i organizacje do budowania własnego PR-u przez niszczenie wizerunku konkurencji. To samo dzieje się w polityce. W makiawelicznym rozumowaniu jest to nawet postrzegane jako pozytywne, bo przynoszące wymierną korzyść, działanie.

ieliczni, widoczni

Liczby przytaczane przez dr. Krejtza zaskakują. Z jednej strony ponad 80 proc. respondentów twierdzi, że spotyka się z hejtem bardzo często. Z drugiej analiza wybranych postów i komentarzy na portalach i blogach wykazała, że teksty, które można by określić mianem „hejtujących”, czyli wprost pochwalające przemoc, agresję i łamanie reguł, nie stanowią nawet 1 proc. wpisów. Jak wytłumaczyć ten paradoks? – Hejt pojawia się najczęściej w miejscach dobrze eksponowanych, a w dodatku jest widoczny ze swej natury – wyjaśnia psycholog. – Jeśli przykładowo mamy stu znajomych na Facebooku, a jeden z nich zachowuje się w sposób ekstremalny, najszybciej zauważymy właśnie tego jednego.

Wrażenie, że hejterów jest wielu, może być potęgowane przez fakt, że istnieje grupa ludzi, którzy traktują hejt jako swoistą pasję. Jedna osoba potrafi nieraz w ciągu godziny wypowiedzieć się w kilkunastu miejscach na różne tematy, za każdym razem w sposób agresywny. Doświadczenie piszącego te słowa zdobyte przy okazji redagowania portalu pokazuje, że problem dotyczy także tematów religijnych. Skrajne opinie, często przeradzające się w hejt, wywołują często takie tematy, jak tradycyjna liturgia, kwestia zbawienia innych wyznań czy sprawa objawień w Medjugorie. A to i tak małe piwo w stosunku do tego, co wyczytać można pod tekstami na największych portalach informacyjnych. Nie bez powodu wyrażenie „komentarze na Onecie” nabrało symbolicznego, negatywnego znaczenia.

Stanisław Lem powiedział kiedyś: „Dopóki nie skorzystałem z internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów”. Czy „idiotów” można by zamienić na „hejterów”? Wygląda na to, że nie ma ich aż tylu – są po prostu widoczni. Zawsze to jakaś pociecha.


© 2009 www.parafia.lubartow.pl