Franciszek Kucharczak
Gdyby człowiek nie mógł wybierać źle, nie mógłby też wybierać dobrze.
Wśród komentarzy na temat katastrofy airbusa w Alpach francuskich pojawiały się często standardowe w takich przypadkach pojękiwania: „I gdzie był Bóg?”. Bo Bóg jest miłosierny, a to w potocznym przekonaniu oznacza, że ma zatroszczyć się o to, żeby człowiekowi było komfortowo aż do końca wybranego i zaplanowanego. Bo Bóg ma być „pro choice” (za wyborem – to hasło propagatorów aborcji), a chodzi o każdy wybór, jaki podejmuje człowiek.
A jednak, paradoksalnie, właśnie to straszne wydarzenie w Alpach było, najprawdopodobniej, skutkiem ludzkiego wyboru. Tak jak przy aborcji, gdy decyzja jednego człowieka decyduje o życiu innego człowieka. Takie są skutki „pro choice”, gdy człowiek wybiera po swojemu, nie licząc się z wyborem wskazywanym przez Boga. To się nazywa grzech, a wskutek grzechu zawsze cierpią nie tylko sprawcy, ale też inni, choć rzadko widać to tak wyraźnie, jak w przypadku katastrofy airbusa. Gdy wskutek aborcji ginie dziecko, pokrwawione szczątki utylizuje się i niby jest po sprawie. A że to dziecko miało być darem dla kogoś? Że Bóg miał dla jego życia plan, wskutek którego miało na świecie być lepiej niż jest? A kto to sprawdzi!
Wiemy, co stracilibyśmy, gdyby Emilia Wojtyłowa w 1919 r. posłuchała lekarza i poddała się aborcji, ale nie wiemy, co straciliśmy z powodu tych milionów aborcji, jakie popełniono w Polsce po wojnie. Tak nie miało być, bo Bóg nigdy nie chce grzechu. Jeśli ktoś grzeszy, może być pewien, że zrobił dziurę w tym, co miało być całe.
Ale dlaczego Bóg, skoro chce inaczej, nie interweniuje? Czemu nie otworzył tych drzwi, które zablokował samobójca-zabójca?
Ha, wygląda na to, że Bóg traktuje nas poważnie i że nasze życie to nie ćwiczenia. To nie gra komputerowa, w której delikwent ma ileś tam „żyć”. Naprawdę jesteśmy wolni, a to znaczy, że ponosimy skutki naszych wyborów, a inni z nami. Każda decyzja ma wpływ na innych. Natomiast świat, podżegany przez szatana, chce wychowywać ludzi w kłamliwym przekonaniu, że jest inaczej – że można wybierać jak się chce, a podjęte decyzje nie muszą mieć żadnych skutków. Że można „uprawiać seks”, tylko trzeba zadbać, żeby to niczym nie skutkowało. A jeśli jednak poskutkuje, to trzeba to „usunąć”, a potem wmawiać sprawcy, że nie będzie skutków psychicznych. A jeśli są, to widocznie dlatego, że sprawca ma obsesję religijną.
Świat kłamie za diabłem, że można ślubować małżonkowi dozgonną wierność, a potem związać się z kimś innym – i to nic nie znaczy. Nawet do Komunii trzeba takich ludzi dopuszczać.
Świat kłamie, że każdy kto chce, ma prawo do dziecka, i może je sobie zamówić, nawet kosztem innych ludzi, trzymanych w lodówkach albo wylewanych do ścieków. A arcykłamstwem w tym wszystkim jest wmawianie ludziom, że to jest właśnie miłosierdzie.
Bóg jest miłosierny – dlatego mówi: „Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli” (Pwt 30,19).
Bóg jest za wyborem – życia.
Wymóg hipokryzji
W ramach przedwyborczego szumu wokół in vitro napisali w „Wyborczej”, że „strasząc posłów karami kościelnymi, biskupi muszą się liczyć z dezaprobatą wielu katolików. Liczne sondaże pokazują, że ponad połowa Polaków jest przeciwna angażowaniu się Kościoła, księży na przykład w przebieg głosowań w Sejmie. A poparcie dla in vitro wynosi blisko 70 proc.”. To ci argument – większość uważa, że czarne jest białe, więc pozostali powinni to uznać. A podobno hipokryci to ci, co wbrew przekonaniu ulegają presji tłumu. Cóż, w Sodomie mieli 100 procent poparcia dla sodomii.
Legalność zakazana
Legalna pikieta antyaborcyjna, zorganizowana w Brukseli przez Fundację Pro – Prawo do Życia, została brutalnie rozbita przez grupy „socjalistów”. Urażeni widokiem dużych transparentów ze zdjęciami dzieci zamordowanych w wyniku aborcji, zaatakowali działaczy fundacji z okrzykami „faszyści”. Potem wkroczyli policjanci, którzy… kazali usunąć plakaty. Bo „wywołują agresję”. Wreszcie sami podeptali transparenty i połamali kije, po czym zepchnęli pikietujących z placu. Jak widać, demokracja zachodnia jest już tak rozwinięta, że jakiekolwiek inne rozwijanie, niezgodne z jedynie słuszną linią, stanowi przestępstwo. Zwłaszcza rozwijanie „faszystowskich” transparentów. A jakie to faszystowskie? A to już demokraci decydują.
Horror musi być
Dziennik „Fakt” zrobił aferę wokół rekolekcji dla młodzieży szkolnej z Gryfic. Miał tam być „horror”, bo ludzie, nad którymi ksiądz się modlił, „mdleli”. W rzeczywistości nie było horroru, ale była głęboka modlitwa. Czyli nieciekawie. A dla tabloidów nieciekawe wiadomości to horror. Więc wszystko gra.