Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
Niedzielne Msze Święte
Parafia Matki Bożej

700, 900, 1030, 1200,
1315, 1800

Parafia Wniebowstąpienia

730, 1030, 1200, 1700

W Brzezinach - godz. 900

 

Czytania na dziś
 
Pobożność postchrześcijanina
25-10-2014 14:12 • Ks. Stanisław Rząsa

Pobożność postchrześcijanina

Franciszek Kucharczak

GN 43/2014 |

To nie człowiek ma prawo do Boga, lecz Bóg do człowieka.

Pobożność postchrześcijanina   rysunek franciszek kucharczak

Co się dzieje? Czyżby w Europie wzrosła pobożność eucharystyczna? Bo sądząc z batalii o dopuszczenie do Stołu Pańskiego osób żyjących w cudzołóstwie, tak właśnie jest. Wydawać by się mogło, że ci ludzie żyć bez Komunii nie mogą. Ciekawe tylko, że tam, gdzie najgłośniej krzyczy się o „Komunii dla rozwiedzionych”, jakoś mało kto poza „rozwiedzionymi” do Komunii chce przystępować.

Owszem, Polacy przyjeżdżający z Niemiec często mówią zdziwieni: „Tam nikt się nie spowiada, a wszyscy idą do Komunii”, ale ilu tych „wszystkich” jest? U naszych zachodnich sąsiadów do kościoła chodzi ledwie 11 proc. zobowiązanych (a zobowiązani są katolicy po odliczeniu chorych, wiekowych i małych dzieci) i ta liczba wciąż maleje. Skoro więc nawet w niedzielę tylko garstka wiernych przychodzi do kościoła, to jak rozumiem, cała ta ogromna reszta katolików skręca się z tęsknoty za Jezusem Eucharystycznym w domach?

Wygląda na to, że w niektórych społeczeństwach Komunia św. jest traktowana jak kolejne „prawo”. Bo dziś ludzie uważają, że im się wszystko należy, więc reagują histerią na każdą odmowę. Płacę podatek kościelny, więc kto ośmieli się odmawiać mi Komunii? Coś to tak wygląda, jak ze ślubami dla homoaktywistów. Ludzie coraz częściej mają w nosie małżeństwo i w ogóle się nie pobierają, a „geje” pobrać się muszą, i to koniecznie w kościele.

Ośmielę się twierdzić, że domaganie się zgody Kościoła na Komunię dla cudzołożnych nie ma nic wspólnego z czcią dla Jezusa i pragnieniem przyjmowania Go. Nie bierze się z miłości do Jezusa obecnego w Eucharystii, tylko z lekceważenia Go. Bierze się z niewiary w Jego żywą, realną i przemieniającą obecność. Bo gdyby ta wiara była, byłaby też świadomość, czym Komunia św. jest, a wtedy nikt nie odważyłby się do niej bez łaski uświęcającej przystąpić. Ludzie wyciągnęliby księży spod ziemi, aby się wyspowiadać, a ci, którzy są w sytuacji niedysponującej ich do otrzymania rozgrzeszenia, zrobiliby wszystko, aby zmienić tę sytuację.

Tam, gdzie z braku wiernych kościoły się zamyka, karygodną naiwnością jest oczekiwać, że świątynie zapełniłyby się po przyznaniu cudzołożnym możliwości przyjęcia Komunii. Nie zapełniłyby się – cudzołożni odfajkowaliby uzyskanie swojego kolejnego „prawa” oraz zmniejszenie obszaru „dyskryminacji”, i uspokojeni dołączyliby do rzeszy katolików bezobjawowych.

Zresztą o czym my mówimy? W krajach Zachodu mało kto czeka na zgodę Kościoła – ludzie od dawna testują świętokradztwo na wielką skalę. I co? Ano właśnie: i mają to, co mają. Komu tam przeszkadzają demoralizujące programy szkolne, kogo rusza promocja wynaturzeń? Kto tam ujmuje się za życiem najmniejszych braci Jezusa, kto dba o jedność rodzin, komu przeszkadza życie bliskich bez ślubu, kto boleje nad rozwodami? No nie – takie rzeczy to „prawa człowieka”, a my mamy poszerzyć ich zakres.

Tu nie chodzi o miłość do Jezusa – tu chodzi o miłość własną. O ego rozdęte do takich rozmiarów, że człowiek nawet Boga chce uczynić wspólnikiem własnej zguby.

To się nie uda. Na szczęście dla człowieka.

Nauką w płot

„Polscy naukowcy” (wszystkich czternaścioro) wystosowali list otwarty do władz RP w sprawie „klerykalizacji kraju”. Apel znalazł się na stronie „Gazety Wyborczej”, no bo gdzie. Mowa tam o działaniach „przedstawicieli Kościoła o charakterze bliskim kolizji z prawem lub przekraczającym tę barierę w postaci wzywania do naruszania prawa”. Dalej autorzy sprzeciwiają się rzekomemu zmuszaniu uczniów do udziału w katechezie, w obrzędach religijnych, nie chcą „domagania się przez szkoły ujawniania przez rodziców lub uczniów swojego światopoglądu”. Itd. Wśród rozpoznawalnych sygnatariuszy listu są Stanisław Obirek (były jezuita) i Henryk Samsonowicz. List jak list, pytanie tylko, czemu państwo naukowcy piszą w imieniu rodziców, skoro rodzice, gdyby chcieli, toby sami napisali. Aha, no tak, rodzice się nie znają, bo nie mieli w szkole edukacji seksualnej.

Logowanie kraju

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, w ramach „promowania Polski”, zajęło się zorganizowaniem „logo Polski” do promocji naszego kraju za granicą. Są trzy projekty (za milion złotych), a każdy przedstawia… sprężynę. Stylizowaną oczywiście. Zdaniem autora, niedawno zmarłego Wally’ego Olinsa, sprężyna dobrze oddaje naturę Polaków. Czyli że im bardziej nas naciskają, tym bardziej my na to reagujemy. Wszystkie trzy projekty wyglądają jak nieregularne zygzaki. I teraz, w trwającym głosowaniu, możemy sobie wybrać między tymi projektami. Ludzie pytają, po co nam w ogóle takie logo, skoro mamy orła. Co za ludzie. Było oglądać TVN. Tam już lipcu podali, że nasz orzeł to nie orzeł, tylko bielik, czyli orłan, padlinożerca. „No cóż, jaki kraj, takie godło” – skwitował wówczas ten materiał Kamil Durczok. I co? I nic. Taka z nas sprężyna.


© 2009 www.parafia.lubartow.pl