Z JE ks. abp. Gerhardem Ludwigiem Müllerem, prefektem Kongregacji Nauki Wiary, rozmawia Agnieszka Gracz
Wiara w luksus
Ojciec Święty Benedykt XVI, ogłaszając Rok Wiary, w liście „Porta fidei” podkreślił, że wiara wzrasta, gdy jest przekazywana. Jak wpisuje się w ten czas wezwanie do nowej ewangelizacji?
– Wiara, nadzieja i miłość, trzy cnoty Boskie, wynikają z Bożej łaski. Mamy Rok Wiary, którego owocem będzie wkrótce papieska encyklika. W kontekście łaski należy również rozumieć świadectwo i nową ewangelizację. Nie jest ona formą muzeum, ale wynika przede wszystkim z żywej wiary, z żywej relacji z Jezusem Chrystusem. Każdy człowiek musi w sobie pielęgnować wiarę, a także przez nową ewangelizację rozwijać depozyt wiary, odkrywać go i wzmacniać relację z Chrystusem. Jezus jest żywym źródłem, nie jest źródłem, które się zdewaluowało, które minęło. W tej perspektywie należy rozumieć nową ewangelizację. Zadaniem tego Roku Wiary jest też ukazywanie aktualności wiary w Boga, w Chrystusa. Ten skarb ponownie trzeba odkrywać i nim należy żyć.
Ekscelencjo, co sprawiło, że w krajach tradycyjnie katolickich mamy dziś tak wielu ludzi, którzy nie znają już Chrystusa?
– Jest wiele przyczyn tego stanu, którego dziś doświadczamy i z którym Kościół musi się zmierzyć. Ich podłoże leży w rozumieniu tego świata, w pojawieniu się zjawiska sekularyzacji postępującego w wyniku zmian technologicznych, społecznych, ale również w wyniku tendencji filozoficznych, które w pewien sposób dały podwaliny stanu, z jakim przyszło nam się borykać. Doprowadziło to do różnego rodzaju form egoizmu człowieka, ukierunkowania go tylko na siebie. Obserwujemy tendencję do ośmieszania wiary katolickiej. Wielu uważa, że między rozwojem technicznym, nauką a wiarą jest ogromna nieprzystawalność. Dziś pojawiła się też skłonność do określania człowieka wykształconego jako niewierzącego. Jest to oczywiście absurd. Nie jest prawdą, że człowiek wykształcony może wszystko racjonalnie wytłumaczyć. W związku z tym często ośmiesza się wiarę katolicką, traktując ją jako coś, co było właściwe dla średniowiecza, czy swoistą formę „uwstecznienia”, jako coś niewłaściwego dla człowieka XXI wieku, dla człowieka współczesnego, tzw. postmodernistycznego.
Analizując przyczyny dzisiejszej niewiary, trzeba dodać, że XIX wiek dał podwaliny pod współczesny ateizm, a ufność w postęp doprowadziła do tego, że modna stała się próba samozbawienia człowieka w sensie postępu. Nie ma jednak samozbawienia. W XX wieku, szczególnie po II wojnie światowej, wiara w postęp została zastąpiona wiarą w luksus, pieniądze, bogactwo. Politycy często, zamiast służyć swemu narodowi, nadużywają władzy, są skorumpowani, i chociaż nie można uogólniać, często sami próbują się jedynie wzbogacić, piastując różne urzędy.
Ta sytuacja dotyczy chyba nie tylko polityków…
– Oczywiście, państwu powinni służyć nie tylko politycy, ale ci wszyscy, którzy w wymiarze ustawodawczym, wykonawczym i sądowniczym są odpowiedzialni za społeczeństwo. Nie mogą oni nadużywać wiary i zaufania publicznego, ale powinni służyć swojemu narodowi. Wiara chrześcijańska nie jest przeciwna postępowi, ale rozumie go inaczej. Mamy świadomość, że Bóg nas zbawia, że nie zbawimy siebie sami, bo jest to niemożliwe. Nie jesteśmy przeciwni postępowi, ale postrzegamy go w kategoriach służby człowiekowi. Nie oznacza to, że ludzie wierzący nie mają korzystać z dóbr, z nowości technicznych… Mają z nich korzystać na zasadzie: czyńcie sobie ziemię poddaną. To biblijne stwierdzenie jest postrzegane w wymiarze Kościoła i wiary chrześcijańskiej jako zadanie. Ważne jest, by uszanować godność człowieka, jego osobowość, ale też wymiar solidarności ludzkiej. Kościół stoi na straży szacunku dla każdego człowieka.
Korzenie odejścia wielu społeczeństw od Chrystusa są zróżnicowane. Dziś wiele osób ma trudności z pójściem pod prąd, ponieważ wielu z nich brakuje męstwa. Jest im łatwiej iść za panującą modą, trendami społecznymi proponującymi życie bez wiary, bez zaangażowania i bez odwagi. Niestety, zanika wówczas sens człowieczeństwa. Ważne jest to, abyśmy jako katolicy potrafili się zmobilizować, ukazywać, że człowiek wierzący to taki, który korzysta z przemian, ale rozumie je w kontekście swojej relacji do Boga, do Chrystusa, do człowieka i w kontekście swojej własnej wiary.
Antyreligia głupców
Czy zgodzi się Ekscelencja, że wobec zalewu nowego pogaństwa i antychrześcijańskich postaw potrzebna jest nam dziś na nowo apologetyka? Wierni w mediach, w internecie i w rozmowach muszą umieć bronić prawdy wiary, umieć uzasadnić, w co i dlaczego wierzą…
– Dziś neopogaństwo jest nastawione na niszczenie chrześcijaństwa, katolicyzmu. Ci, którzy są jego przywódcami, sami nie są zadowoleni z własnego życia, dlatego przenoszą swoje kompleksy i brak wewnętrznego spokoju na innych. Przede wszystkim atakują chrześcijan, obwiniając ich za wiele rzeczy. Obserwujemy też silną tendencję do niszczenia wszystkiego, co katolickie.
Kiedy analizujemy historię, możemy zauważyć, że ci XX-wieczni protagoniści, w osobach m.in. Hitlera czy Stalina, byli osobami psychicznie niezrównoważonymi, życiowo niespełnionymi, nieposiadającymi jakiegokolwiek życia duchowego, a więc ateistami w najgorszym wydaniu. Oni doprowadzili do ogromnych mordów, nieszczęść i tragedii XX-wiecznych. Zadaniem na dziś jest uwrażliwianie społeczeństwa, szczególnie ludzi młodych, dojrzewających, poszukujących właściwych wzorców i modeli życia, ukazywanie im skrywanych pod powierzchnią postaw ateizmu, egocentryzmu, hedonizmu i ich konsekwencji dla ludzkości. Bo tak naprawdę człowiek jest powołany, aby głębiej konstytuować swoje własne życie, szukać spełnienia nie tylko w samym sobie, ale o wiele bardziej w relacji do Boga, która odzwierciedla wiarę człowieka.
Niestety, trzeba podkreślić, że dziś wiele osób przejawia ignorancję w zakresie historii. Gdybyśmy przeanalizowali cały ruch ateistyczny w Związku Sowieckim lat 30. XX wieku czy program ideologów nazistowskich i porównali to z dzisiejszymi protagonistami walczącymi z Kościołem, próbującymi ośmieszyć biskupów, kapłanów, wiernych, zobaczylibyśmy, jak wiele jest tu zbieżności. Można to zaobserwować choćby w antyklerykalnych czasopismach czy w destrukcji płynącej z wielu programów telewizyjnych. Niestety, w ten sposób łatwo jest dziś panować nad człowiekiem. Przykładem może być niedawna tragedia w Stanach Zjednoczonych, gdzie nastolatek zabił kilkadziesiąt osób, w tym grupę dzieci. To jest właśnie destrukcja, która nie wynika z wiary. Człowiek prawdziwie wierzący nie jest w stanie świadomie uczynić krzywdy bliźniemu. Natomiast takie zachowania są owocem wspomnianej destrukcji.
Czy nie wynika to też z braku odpowiedniego wychowania młodego pokolenia?
– Dziś często pomijamy prawdziwe wychowanie. Wychodzimy z czysto materialistycznego punktu widzenia, chcąc zapewnić środki materialne i tzw. godziwe życie. Niestety zapominamy o tym, że każdy młody człowiek potrzebuje miłości i akceptacji, przyjęcia go takim, jakim jest, pokazania mu trwałych zasad, które płyną z autentycznej wiary. Jeśli tego zabraknie, rodzą się frustracje, które później eskalują nawet w taki dramatyczny sposób, jak wcześniej wspomniana tragedia w USA. Bardzo potrzebne jest zaangażowanie drugiego człowieka w wychowanie. Jeśli zabraknie właśnie miłości i akceptacji, wsparcia, obecności, rodzą się takie zachowania. Duch człowieka potrzebuje odniesień, a serce człowieka potrzebuje przyjęcia.
Dumni z Chrystusa
Ksiądz Arcybiskup zwrócił uwagę na dyskredytowanie Kościoła, kapłanów… Jakie działania przeciw wierze i Kościołowi Chrystusa obserwuje Ekscelencja na naszym kontynencie?
– Chrześcijaństwo jest dziś religią najbardziej prześladowaną. Każdego roku pojawiają się statystyki wskazujące na ogromną liczbę ludzi, którzy oddają swoje życie za wiarę w Chrystusa. W Europie może nie mamy do czynienia z fizycznymi prześladowaniami sensu stricto, ale możemy mówić o prześladowaniach duchowych. Mogą one dotyczyć np. redaktorów, szefów katolickich rozgłośni czy gazet. Jeśli ktoś odważnie mówi, że opowiada się za wiarą chrześcijańską, jej nakazami moralnymi, jest ośmieszany, dyskredytowany, określany mianem fundamentalisty, co ma oznaczać, że jest kimś nieodpowiednim we współczesnym świecie. Tego typu prześladowania są obecne w Europie.
Chciałbym jednocześnie zwrócić uwagę na bardzo ważny element tych cierpień w wymiarze duchowym: powinniśmy być dumni z faktu, że wierzymy w Chrystusa i przynależymy do Niego, że nas ośmieszają czy próbują zdyskredytować. Jeśli w tak banalny, prosty sposób przeciwnicy próbują nas lekceważyć, świadczy to też o tym, że nie są na tym samym poziomie intelektualnym co my.
Od pewnego czasu, szczególnie w Europie, wzmagają się tendencje dążące do eliminowania wiary ze sfery publicznej. Jakie skutki może to przynieść?
– Tutaj można zaobserwować, że ateizm jest „religią” ludzi niemądrych. Sądzę, że jest to najbardziej adekwatna odpowiedź. Nie możemy pozwolić na eliminowanie wiary ze sfery publicznej. Dla ludzi wierzących zawsze będzie to absurdem. Powinniśmy być dumni, że jesteśmy pośród społeczeństwa i jemu służymy. Niech raczej próbują się usprawiedliwiać ci ludzie, którzy wyznają ateizm i działają na społeczeństwo destruktywnie. Katolicy działają na społeczeństwo pozytywnie. Chrześcijaństwo wnosi w jego funkcjonowanie i w życie publiczne bardzo dużo wartości. Nie mamy powodów, aby się tu usprawiedliwiać. Wręcz przeciwnie, mamy powody, aby być dumnymi z obecności w sferze publicznej. Jest to dla nas również zadanie. Przecież np. kobieta i mężczyzna, którzy są wiernymi małżonkami, nie mają jakiegokolwiek powodu usprawiedliwiać swojego życia wobec tych wszystkich śmiesznych postaci, które próbują kreować destruktywne i żałosne modele życia dwojga osób. Wierne życie tych małżonków wynika z godności, z kanonów wiary i z relacji osobistych do siebie.
Dotarła do mnie wiadomość, że jeden z posłów Ruchu Palikota określił polskich biskupów jako „złodziei i terrorystów”. To jest ta argumentacja sprzed lat, ta sama argumentacja ludzi, którzy zamordowali oficerów polskich w Katyniu czy 80 tys. kapłanów, zakonników w Związku Sowieckim. To próba dyskredytacji Kościoła. Nie możemy pozwolić na to, aby tacy ludzie nas zastraszali. To jest absolutnie niedopuszczalne. Przecież to właśnie oni atakują godność ludzką, niszcząc ją. W sposób bezpośredni atakują wolność religijną. Jeśli państwo jest państwem prawa, to za takie słowa powinno się wytoczyć proces. Takie osoby nie powinny być dopuszczone do Sejmu, tak jak tzw. Partia Piratów w Niemczech.
Demony w ruinach ołtarzy
Zadaniem Kongregacji Nauki Wiary jest zarówno obrona dogmatów wiary katolickiej, jak i jej promowanie i ukazywanie całego bogactwa nauczania Kościoła. Ekscelencjo, jakie są priorytety tej dykasterii w trwającym Roku Wiary?
– Przede wszystkim należy wymienić tu pojęcie Objawienia i w tym kontekście trzeba rozumieć zadania Kongregacji Nauki Wiary. To, co Boskie, pochodzi z Objawienia i ukazuje się nam poprzez wiarę w Boga. Wiary nie można rozumieć tylko jako kondycji człowieka w wymiarze immanentnym, czasoprzestrzennym na ziemi. Mówiąc inaczej, nie należy jej postrzegać jedynie w wymiarze kondycji moralnej, psychicznej, psychologicznej czy socjologicznej człowieka. Trzeba ją rozumieć szerzej. Wiara oczywiście przeradza się w relacje do drugiego człowieka, a jako rezultat finalny może mieć wymiar społeczny, a więc relacji człowieka do człowieka, ale też do Boga i świata. Należy jednak pamiętać wciąż o tym najważniejszym wymiarze. Bo wiara przede wszystkim uskrzydla człowieka, daje mu możliwość wzniesienia się z immanencji ku transcendencji. To, co w człowieku w wymiarze ludzkim zostało zniszczone przez grzech pierworodny, w wymiarze Boskim zostało wzniesione ku Bogu. Wiara wznosi człowieka do wymiaru transcendentnego, dając mu przynajmniej w jakimś stopniu możliwość zgłębienia go. Dopiero w tym spotkaniu z Bogiem człowiek odnajduje swoją ludzką godność. Wówczas może określić to, do czego jest przeznaczony, w jaki sposób ma odkrywać tajemnicę swojego życia i jego sens. W Bogu ten sens jest widoczny i absolutny.
Zatem w wierze człowiek odnajduje swoją godność i sens życia. Jednak dziś coraz częściej doświadczamy zagrożeń dla wiary katolickiej…
– We wszystkich krajach, w których wiara katolicka, wiara chrześcijańska jest znieważana czy wręcz niszczona, obserwujemy jednocześnie brak wobec niej alternatywy ze strony nurtów ateistycznych. Nie są one zdolne dać nic w zamian, ale niszczą chrześcijaństwo, niszcząc ludzką godność. Dla wiary nie ma więc alternatywy! Nie tylko w Europie, ale i w innych państwach, i na innych kontynentach. Tam, gdzie pojawiają się nurty ateistyczne, obserwujemy brak szacunku dla godności ludzkiej. Jest to ewidentne i na tej płaszczyźnie Kościół ma również wiele zadań do spełnienia.
Chrześcijaństwo bez kompleksów
Ogromnym wyzwaniem jest tu przede wszystkim brak poszanowania życia ludzkiego w świecie…
– Życie ludzkie nie jest „produktem technicznym” obojga rodziców, nie należy go postrzegać w kategoriach ateistycznych, dla których wymiar ekonomiczny jest faktorem korzyści i strat. W chrześcijaństwie, w Kościele katolickim człowiek od poczęcia do naturalnej śmierci traktowany jest z godnością. Natomiast dla tych, którzy myślą i postrzegają świat w wymiarze ateistycznym, życie mającego przyjść na świat dziecka, które np. może być w jakimś stopniu chore, jest nierentowne. Na takie podejście do życia Kościół absolutnie się nie zgadza.
W przypadku państw europejskich i Stanów Zjednoczonych, które mają podobną płaszczyznę kulturową, demokrację próbuje się dziś rozumieć jednostronnie. To te kraje usiłują liberalizować ustawodawstwo antyaborcyjne, chcą na nowo definiować małżeństwo, deprecjonując sakrament małżeństwa, próbują ograniczyć rolę rodziców… Są to działania wynikające ze złego rozumienia demokracji. Tak naprawdę nie odnoszą się do pojęcia dobra wspólnego, o które zarówno demokracje, jak i rządy poszczególnych państw zobowiązane są się troszczyć. Odnoszą się za to do pojęcia „dobra własnego”, czyli źle rozumianego pojęcia „dobra wspólnego”. Nie powinno tak być, ponieważ „dobro wspólne” oznacza dobro dla wszystkich ludzi, tak aby każdy człowiek miał też prawo i możliwość urodzenia się, życia i rozwoju. To jest podstawą zadań, które powinny być priorytetowe dla wszelkich przemian i rządów. Ale niestety tak nie jest.
Czy w Roku Wiary Kongregacja Nauki Wiary planuje opublikować jakieś nowe dokumenty?
– Kongregacja, choć nie planuje w najbliższym czasie wydania konkretnego dokumentu, zajmuje się opracowaniem, które będzie mówiło o autentycznej interpretacji postanowień Soboru Watykańskiego II. Jak wiemy, są różne tendencje postrzegania nauczania Soboru. Niektórzy rozpatrują go na płaszczyźnie historycznej. Inni chcą wrócić do czasu „przedsoborowego”. Ostatni sobór postrzegany jest więc ambiwalentnie. W związku z tym Kongregacja Nauki Wiary pragnie ukazać autentyczną interpretację Vaticanum II, aby wskazać kierunek po 50 latach od jego rozpoczęcia. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że Chrystus jest zawsze ten sam. On jest drogowskazem historii. Christus heri, hodie, semper! – mówiliśmy, rozpoczynając trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa. Chrystus jest dla każdego człowieka zawsze ten sam i tak pozostanie, ale On jest też „Punktem Wyjścia” całego communio sanctorum, wspólnoty świętych. Wiara buduje więź pokoleń. Nie możemy czuć się lepsi od minionych generacji, dlatego że mamy większe możliwości techniczne. Powinniśmy być im wdzięczni za to, że jesteśmy, że żyjemy. W wymiarze wiary nie możemy też mieć kompleksów wobec tych, którzy przyjdą po nas. Wiara jest spoiwem, które łączy wszystkie pokolenia od Chrystusa aż do dziś i do końca czasów.