Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
Niedzielne Msze Święte
Parafia Matki Bożej

700, 900, 1030, 1200,
1315, 1800

Parafia Wniebowstąpienia

730, 1030, 1200, 1700

W Brzezinach - godz. 900

 

Czytania na dziś
 
Film o Kościele bez Boga
28-04-2012 13:02 • Ks. Stanisław Rząsa

Konfrontacja przeobraziła się w otwartą walkę z Kościołem, do której angażuje się i wykorzystuje środki społecznego przekazu i instytucje państwowe

 Ks. prof. Waldemar Chrostowski biblista, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego


Gdy konfrontacja przeobraziła się w otwartą walkę z Kościołem, do której coraz częściej angażuje się i wykorzystuje środki społecznego przekazu i instytucje państwowe, najwyższy czas, by odsłaniać i piętnować mechanizmy oraz sposoby zwalczania i lekceważenia wiary chrześcijańskiej i wierzących. W ten nurt wpisują się poczynania, które wykorzystują autorytet Kościoła i rozmiękczają tożsamość katolicką. Wyrafinowany przykład antykościelnej polityki stanowi obrazoburczy film "Habemus Papam. Mamy papieża". Po jesiennej promocji zapadło milczenie na jego temat, co może zachęcić ludzi i środowiska, które usiłowały go w Polsce upowszechnić, do pokazania go w publicznej telewizji.

Parodiowanie Papieża z Polski
Film, który powstał we współpracy włosko-francuskiej, to paszkwil na osobę i pontyfikat Jana Pawła II, nakręcony nie bez artystycznej finezji, lecz jednoznacznie antypapieski. Reklamowany jako "przewrotna komedia o papieżu... który nie chciał zostać papieżem", jest przewrotny w najgorszym znaczeniu tego słowa. Kościół katolicki, konklawe i kardynałowie zostali przedstawieni jako środowisko naiwnych błaznów, którzy w przerwach między intrygami i knowaniami dają upust skrywanym żądzom, kompleksom i fobiom. Reżyser, włoski ateista Nanni Moretti, nie ukrywa pogardy dla Kościoła i jego czołowych przedstawicieli, a w celu zwiększenia efektu ubiera całość w prześmiewcze szaty uwalniające rozum od obowiązku myślenia i dające upust emocjom, rzecz jasna - negatywnym. Bohaterowie filmowego Kościoła nie mówią o Bogu ani Go nie potrzebują, zaś taki wizerunek Kościoła ma się utrwalić w pamięci i świadomości widzów.
Głównym bohaterem filmu jest Papież, ale - żeby było jasne - nie jakiś papież ani artystyczny symbol papiestwa, lecz Jan Paweł II. Nie ma potrzeby uszczegółowiania i ukonkretniania rozmaitych filmowych wątków, których pierwowzorami są epizody z życia Karola Wojtyły - Jana Pawła II. Samo pisanie o nich zaśmiecałoby wyobraźnię i powodowało skutki podobne do roztrząsania detali pornografii. Twórcy filmu zadali sobie niemały trud dokładnego "przenicowania" biografii Papieża Polaka, poczynając od lat jego młodości i ówczesnych aspiracji poetycko-teatralnych po sprawowanie długiego pontyfikatu, naznaczonego pod koniec skutkami starości i postępującej choroby. Nie mieli żadnych hamulców ani wahań, by wybrane epizody zinterpretować i przekształcić w duchu otwarcie antykatolickim. Nie tylko obraz, lecz i oryginalna ścieżka dźwiękowa w języku włoskim nie zostawiają złudzeń: aluzje do osoby i pontyfikatu Jana Pawła II są zbyt wyraziste, by ich nie dostrzec i nie skojarzyć.
"Nowy papież... nie chce być papieżem" - czytamy w ulotce rozdawanej w kasach przy kupnie biletów. Gdy ogląda się film, coraz bardziej nasuwa się konstatacja, że nie o artystyczną wizję tu chodzi. Autentyczne sceny z pogrzebu Jana Pawła II, które pojawiają się na początku filmu, stoją na usługach przewrotności o wydźwięku retrospektywnym: sugerują cyniczną i kpiarską ocenę pontyfikatu Papieża z Polski. Żeby parodiowanie nie było zbyt nachalne, Papież - wybrany podczas filmowego konklawe - ucieka z Watykanu i błąka się po Rzymie. Nietrudno rozpoznać w tym "dyskretnego" nawiązania do słynnych "ucieczek" Jana Pawła II z Watykanu i związanych z nimi perypetii, przywoływanych we wspomnieniach osób, które wtedy towarzyszyły Papieżowi.
W ulotce czytamy także: "Sytuacja grozi wielkim światowym skandalem. Jedynymi osobami, które mogą mu zaradzić, są Rajski, Polak będący od lat rzecznikiem Stolicy Apostolskiej (rewelacyjna rola Jerzego Stuhra), i wybitny profesor psychiatrii (Nanni Moretti), który ma "wyleczyć" papieża". Rajski to filmowa karykatura nie tyle rzecznika Stolicy Apostolskiej, ile osobistego sekretarza Jana Pawła II. Nie jest przypadkiem, iż wybrano do tej filmowej roli Polaka, obsadzając w niej Jerzego Stuhra. Najpierw zdziwiłem się, że ów znany aktor wziął udział w antykatolickim i antypolskim paszkwilu. Zdziwienie ustąpiło miejsca zażenowaniu, gdy przeczytałem jego odpowiedź na słowa, że film na pewno natrafi na sprzeciw i krytykę duchowieństwa i wiernych. Jerzy Stuhr odpowiedział bez skrupułów, że "nie zależy mu na opinii biskupów", co w filmie jaskrawo widać. W jednej z kluczowych scen Rajski wypowiada się po polsku, dając poznać widzom, kogo naprawdę gra.
Na służbie antyewangelizacji
Nie bez znaczenia jest również to, kto i jak promował ten film w Polsce. Na ulotce rozdawanej w kinach widnieje logo następujących sponsorów: radiowa Trójka, Religia.tv, "Tygodnik Powszechny", "Więź", "Film", "Gazeta Wyborcza", "Metro", AMS i Gazeta.pl. Łatwo rozpoznać zaprzyjaźnione między sobą środowiska i gremia, połączone więziami ideologicznymi, finansowymi i przyjacielskimi oraz koligacjami rodzinnymi. To w dużym stopniu forpoczta "Kościoła otwartego", który w ostatnim okresie przeżywa coraz głębszy kryzys, a więc i coraz większą frustrację i irytację. Jednak tym razem znów posunięto się zbyt daleko, co można porównać z hucpą wydania przez krakowski Znak oszczerczej i antypolskiej książki Jana T. Grossa. Potwierdza się zasada, że przekraczanie granic bezkarności rodzi pokusę ponawiania i nasilania zasiewu cynizmu. Dystrybucją filmu zajmuje się Roman Gutek, współtwórca Gutek Film i właściciel warszawskiego kina Muranów, nagradzany i nagłaśniany przez "Gazetę Wyborczą".
Nie zabrakło pochlebnych recenzji "Habemus papam". Najcenniejsze dla dystrybutora pochodziły od kilku osób duchownych, zaś ich wypowiedzi to zachęta do gruntownej i szczerej refleksji nad kondycją niewielkiej, lecz głośnej grupki duchowieństwa wykorzystywanego przez ideologów "Gazety Wyborczej". Przyszedł im w sukurs Tadeusz Sobolewski: "Wielki film (...) jest w nim zawrotna odwaga i szczerość". To wymowna ilustracja częstego procederu, polegającego na promowaniu miernoty oraz nagłaśniającego i popierającego wypowiedzi i utwory żenująco płaskie oraz moralnie dwuznaczne i szkodliwe. Od 2005 r. pod szyldem Kościoła nasila się w Polsce systematyczny i starannie zaplanowany proceder jego podmywania i destrukcji. Ataki z zewnątrz nie są tak niebezpieczne, jak erozja umiejscowiona wewnątrz wspólnoty wierzących. Przypomnijmy słowa Jana Pawła II zapisane w książce "Przekroczyć próg nadziei": "Wciąż na nowo Kościół podejmuje zmaganie się z duchem tego świata, co nie jest niczym innym jak zmaganiem się o duszę tego świata. Jeśli bowiem z jednej strony jest w nim obecna Ewangelia i ewangelizacja, to z drugiej strony jest w nim także obecna potężna anty-ewangelizacja, która ma też swoje środki i swoje programy i z całą determinacją przeciwstawia się Ewangelii i ewangelizacji. Zmaganie się o duszę świata współczesnego jest największe tam, gdzie duch tego świata wydaje się być najmocniejszy. W tym sensie encyklika "Redemptoris missio" mówi o nowożytnych areopagach. Areopagi te to świat nauki, kultury, środków przekazu, są to środowiska elit intelektualnych, środowiska pisarzy i artystów". Nie wolno milczeć, gdy właśnie te nurty i ludzie wynajmują swe umiejętności i zdolności na służbę wrogów Kościoła. Tak samo nie wolno udawać, że wszyscy, którzy korzystają z kontaktów z duchownymi i ich wsparcia, chcą wyłącznie dobra Kościoła i jego wiernych. Największym wrogiem wiary w Boga jest bierność Jego wyznawców. Gdy w listopadzie ubiegłego roku oglądałem ów film, na widowni było zaledwie kilkanaście osób, zaś po dwóch tygodniach film zniknął z repertuaru kin warszawskich. Widzowie ocenili "Habemus papam" nogami, co musiało wzbudzić irytację jego dystrybutorów i piewców. W rozmowie z jednym z wysoko postawionych pracowników Telewizji Polskiej usłyszałem, że na razie TVP nie może sobie pozwolić na jego zakup. Jednak znając mechanizmy istniejące w obecnej TVP, należy się spodziewać, że chodzi o przeczekanie i pewnego dnia film zostanie pokazany w publicznej telewizji. Zanim do tego dojdzie, trzeba nazwać rzeczy po imieniu i ostrzec przed żałosnym paszkwilem na Papieża Polaka, a także przed poczynaniami tych, którzy zachwalając ów film, powołują się na autorytet Kościoła.



© 2009 www.parafia.lubartow.pl