Z postacią św. Maksymiliana Marii Kolbego od zawsze łączyły Jana Pawła II szczególne więzy. "Byłem przyjęty na audiencji u Ojca Świętego Pawła VI - relacjonował kardynał Karol Wojtyła w kazaniu wygłoszonym w Krakowie 2 października 1968 roku. - Po dłuższej rozmowie zapytał mnie Ojciec Święty: "Co bym mógł dla Kościoła i narodu uczynić?". Odpowiedziałem: "Ojcze Święty, my Polacy przede wszystkim czekamy na beatyfikację lub na kanonizację któregoś z naszych rodaków - kandydatów na ołtarze". "Którzy to są?". Powiadam Papieżowi: "Jest tych kandydatów na ołtarze (...) z Narodu Polskiego pięćdziesięciu. Najbardziej chyba oczekuje Naród Polski na beatyfikację ojca Maksymiliana Kolbego". Papież wysłuchał moich słów, kazał je zanotować. (...) Zwykle na beatyfikację czy kanonizację Sług Bożych czeka się długo. Tym razem czekaliśmy krótko". Kardynał Wojtyła nie wiedział jeszcze wtedy, że za bardzo niedługi czas zrządzeniem Bożej Opatrzności będzie tym, który już jako Papież ogłosi franciszkanina z Niepokalanowa świętym. Stało się to 10 października 1982 roku. Święty Maksymilian Kolbe stał się pierwszym kanonizowanym przez Jana Pawła II Polakiem.
Czas kanonizacji św. Maksymiliana to okres szczególny: stan wojenny w Polsce, tysiące osób zostało internowanych, uwięzionych, w ludzkich sercach panowały rozpacz i przygnębienie. Władze komunistyczne nie pozwoliły na udział w uroczystości w Rzymie ks. Prymasowi Józefowi Glempowi. Ci, którym udało się przyjechać na kanonizację, płakali. Zauważył to Papież. W dopowiedzeniu do przemówienia, wygłoszonego podczas audiencji dla Polaków 11 października 1982 r., wołał: "Społeczeństwo polskie, mój Naród, zasługuje nie na to, ażeby go pobudzać do łez rozpaczy i przygnębienia, ale na to, żeby tworzyć lepszą jego przyszłość". Nie da się jednak zbudować przyszłości, jeżeli nie sięgnie się do doświadczeń przeszłości.
Syn polskiego Narodu
Niewątpliwie kanonizacja św. Maksymiliana miała ogromne znaczenie dla Papieża i Polaków. Nie chodziło tu tylko o więź emocjonalną z osobą o. Kolbego. Wszystko, co było związane z tą postacią, miało dla Jana Pawła II przede wszystkim wymiar symboliczny. Dotykało dziejów Narodu, uciemiężonego i przez wieki sukcesywnie niszczonego - a przecież ciągle się odradzającego. Był częścią dziedzictwa duchowego swojej Ojczyzny. "Wyrastając z polskiej ziemi, o. Maksymilian równocześnie wrastał w nią - mówił papież - wrastał w społeczeństwo, wrastał w naród, którego dziedzictwem duchowym żył, którego mową mówił, którego doświadczenia dziejowe całym sobą dzielił. Jest ten nowy Święty głęboko wpisany w historię Polski XX stulecia, w historię Narodu i Kościoła. Jego świętość rośnie wraz z tą historią, z niej niejako czerpie swoje szczególne tworzywo".
Jan Paweł II wielokrotnie w swojej twórczości poetyckiej próbował opisać dzieje Ojczyzny. Zawsze w którymś miejscu zatrzymywał się przed niemożnością ujęcia jej w słowa. W perspektywie zagłady, nieludzkiej skali okrucieństwa, która się przy różnych okazjach ujawniła, były za płaskie, za mało nośne, aby wyrazić ogrom bólu. Kiedy w 1971 r. kardynał Wojtyła chciał po beatyfikacji o. Maksymiliana obdarować zebranych na synodzie biskupów jego relikwią, mógł im przekazać tylko grudkę ziemi z obozowego placu w Oświęcimiu. Wszystko inne strawił ogień... Taka była cena wierności.
Miłość potężniejsza od śmierci
Jan Paweł II podczas wspomnianego spotkania z rodakami w 1982 roku pytał: "Czy można więc powiedzieć, że jest to świętość zbudowana ze specyficznie "polskiego" tworzywa?" I odpowiadał: "Myślę, że można i trzeba tak powiedzieć. Ziemia polska winna zebrać ten owoc, który dojrzały oddała niebu. Jest to szczególny owoc "czasu swego", na który patrzą wieki minione i który zarazem otwiera przyszłość. W owocu tym rozpoznajemy dzieje pokoleń, świadectwo, jakie pozostawiły wnukom i prawnukom. Jeżeli dzieje narodów tłumaczy się również wkładem świętych, których wydały, to dziejów Polski w XX stuleciu nie będzie można zrozumieć bez postaci o. Maksymiliana, męczennika z Oświęcimia". Nie można, ponieważ bez tej postaci, która wniosła tak jasne światło w obozową ciemność śmierci, byłyby to dzieje pozbawione nadziei. Byłaby to kronika narodu przegranego i zdeptanego, który uciemiężony, nie jest już w stanie się podnieść. Ojciec Kolbe, choć po ludzku przegrał, to jednak odniósł zwycięstwo. W wymiarze ducha to ci, którzy dali mu śmiercionośny zastrzyk, przegrali. Zbyt wiele było w nich lęku.
Metafora dziejów
Historia św. Maksymiliana była zatem dla Jana Pawła II metaforą dziejów całego Narodu, niszczonego przez zaborców, po wojnie zaś deptanego przez tych, którzy rzekomo mieli stać na straży wolności. W rzeczywistości zaś byli gwarantem totalitarnego systemu. Poniżonego w stanie wojennym. Skazanego na obłędną ideologię ziemskiego, komunistycznego "raju", gdzie nie było miejsca dla Boga i Kościoła. Zawsze w którymś momencie jego dziejów Chrystus dawał znak - Bożą iskrę, która prowadziła do zwycięstwa. "Miłość okazała się potężniejsza od śmierci - powtórzył podczas audiencji 11 października 1982 r. myśl, która już padła w homilii kanonizacyjnej dzień wcześniej - potężniejsza od antyludzkiego systemu. Miłość człowieka odniosła swoje zwycięstwo tam, gdzie zdawała się tryumfować nienawiść i pogarda człowieka. W tym zwycięstwie miłości z Oświęcimia uobecniło się w jakiś szczególny sposób zwycięstwo z Golgoty. Ludzie przeżyli śmierć Współwięźnia nie jako jeszcze jedną klęskę człowieka, ale jako zbawczy znak: znak naszego czasu, naszego stulecia (...). Właśnie dlatego śmierć Maksymiliana Kolbego stała się znakiem zwycięstwa. Było to zwycięstwo odniesione nad całym systemem pogardy i nienawiści człowieka i tego, co Boskie w człowieku - zwycięstwo podobne do tego, jakie odniósł na Kalwarii Pan nasz Jezus Chrystus".
Podczas uroczystości kanonizacyjnej, jak też później w przesłaniu skierowanym do uczestników kongresu poświęconego dziełu i postaci św. Maksymiliana, który odbył się w Rzymie we wrześniu 2001 roku, Jan Paweł II zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt świadectwa wiary, jakie złożył o. Kolbe. Była to miłość do Niepokalanej. "Był głęboko przekonany, że ten, kto jest blisko Maryi, staje się wrażliwy na natchnienie Pocieszyciela, potrafi przyjąć i zrozumieć Jego podszepty i może całkowicie przylgnąć do Chrystusa. Ten, kto chce poznać i przepowiadać Ewangelię, musi zbliżyć się z ufnością do Niepokalanej, ponieważ Ona dogłębnie poznała tajemnice Syna Bożego". Nie można opisać dziejów Polski bez ukazania tej szczególnej więzi, jaka łączyła go - i nadal spaja - z osobą Matki Jezusa. Jakże bliska była to myśl Ojcu Świętemu, który w swoim zawołaniu umieścił słowa "Totus tuus"...
Wartość życia
Jakie jest przesłanie św. Maksymiliana dla Polaków? Ukazuje on wartość życia ludzkiego. W niczym się ona nie umniejsza - nawet wtedy, gdy zdaje się triumfować nienawiść i pogarda człowieka. Tylko Bóg ma nad nim władzę. Jest bezcenne, ponieważ zostało odkupione krwią Zbawiciela. Nie da się opisać przeszłości Polski bez ukazania dziejów Kościoła, obecnego w niej od tysiąca lat, bez świadectwa świętości, jakie pozostawili po sobie jej najlepsi synowie i córki. "Ten święty woła więc całą syntezą swojego męczeństwa o konsekwentne poszanowanie praw człowieka, także praw narodu, bo przecież był synem Narodu, którego prawa straszliwie pogwałcono". Święty Maksymilian staje się dla każdego, niezależnie od przynależności, "codziennym świadkiem tego, co wielkie i sprawiedliwe, a przez co życie ludzkie na ziemi jest godne człowieka". Z postaci o. Kolbego Jan Paweł II wydobywa nadzieję, która dziś w wielu środowiskach staje się "towarem" coraz bardziej deficytowym. Brakuje nam nadziei, ponieważ uwikłani w nowe formy zniewolenia nie potrafimy wyjść poza siebie, spojrzeć na swoje życie Bożymi oczyma. Jemu się to udało. Dlatego odniósł tak wspaniałe zwycięstwo.
W tym roku 14 sierpnia 2011 r. minie 70. rocznica męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego, z tej także okazji obchodzimy właśnie Rok poświęcony temu wielkiemu Polakowi. On już swym życiem pokazał, że wszelkie ludzkie wynalazki powinny służyć rozwojowi człowieka, głoszeniu wspaniałości Boga. Pokazał, jak w dziele ewangelizacji wykorzystywać katolickie środki społecznego przekazu i to cały czas stanowi dla nas wyzwanie.
ks. Paweł Siedlanowski