Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
Niedzielne Msze Święte
Parafia Matki Bożej

700, 900, 1030, 1200,
1315, 1800

Parafia Wniebowstąpienia

730, 1030, 1200, 1700

W Brzezinach - godz. 900

 

Czytania na dziś
 
III Niedziela Wielkiego Postu - 3 marca
03-03-2024 09:39 • Ks. Stanisław Rząsa

Jezus, który powiedział o sobie że jest „cichy i pokornego serca” - bierze do ręki bicz ze sznurków i robi demolkę na placu świątynnym. Wypędza przekupniów, bankierów i handlarzy. „Zabierzcie to stąd i z domu mego Ojca nie róbcie targowiska!”.Tę gwałtowność Jezusa usprawiedliwili nawet sami Żydzi, gdyż w głębi duszy wiedzieli, że ich miara się przebrała, dlatego nie zareagowali na tę reakcję Jezusa. Świątynia staje się najpiękniejszym miejscem na ziemi, tylko wtedy gdy jest miejscem uwielbienia Boga. Zapraszamy na modlitwę!

W dzisiejszej Ewangelii spotykamy Jezusa, którego wielu z nas nie zna. Ten sam Jezus, o którym prorokował Izajasz, że nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku (Iz 42, 3), ten sam Jezus, którego psalmy nazywają łagodnym i miłosiernym (Ps 145, 8), ten sam Jezus, który nazywa się cichym i pokornym serca (Mt 11, 29), zaczął przewracać stoły, rzucać pieniądze na podłogę i robić bicz ze sznurków, aby wypędzić kupców ze świątyni (por. J 2, 14-15).

To, co uczynił Jezus w świątyni, łatwiej będzie zrozumieć, jeśli znamy dwa greckie słowa użyte w oryginale Janowej Ewangelii. Pierwsze to słowo oznaczające „świątynię” lub „obszar świątyni”, czyli hieron („poświęcony”). Świątynię nazywano „miejscem poświęconym”, które było specjalnie oddzielone, aby ludzie mogli tam oddawać chwałę Bogu. Drugie słowo to ekballein, które jest używane do opisania, jak Jezus „wypędzał” kupców. Jest to ten sam czasownik, którego użyto do opisania wyrzucenia złych duchów z opętanych. Znając znaczenie tych dwóch słów, można zrozumieć przesłanie dzisiejszej Ewangelii. Jezus chce wypędzić z nas to, co nie nadaje się do poświęcenia Bogu.

Misją Jezusa podczas głoszenia Dobrej Nowiny było także uświęcenie ludzi. Po dokonaniu pierwszego cudu w Kanie Galilejskiej Jezus udał się do Jerozolimy i przyszedł do świątyni, aby się modlić i głosić Dobrą Nowinę. Jakże musiał być zaskoczony, widząc świątynię Boga wypełnioną kupcami i handlarzami wszelkiego rodzaju! Bóg w osobie Jezusa wchodzi do swego domu i co tam zastaje? Ludzi na modlitwie? Kapłanów pełniących swą służbę? Nie! Widzi raczej kupców, którzy wydają się być zainteresowani tylko jednym – chcą zarobić jak najwięcej pieniędzy. Przebywają w świątyni nie z powodu modlitwy, ale z powodu handlu. Handel przejął kontrolę nad modlitwą. Na dziedzińcach świątyni jerozolimskiej toczono spory o ceny, sprzeczano się o wartość wytartych i cienkich monet, rozlegał się gwar jak na targowisku. Ryk wołów, beczenie owiec, gruchanie gołębi, nawoływania sprzedawców, brzęk monet… Przez to wszystko świątynia stała się okradziona przez ludzi ze swojej świętości.

A przecież świątynia jerozolimska została zbudowana, aby być mieszkaniem Boga na ziemi i miejscem spotkania z Bogiem na modlitwie. Stała się niestety czymś zupełnie innym. Bankierzy i sprzedawcy zwierząt ogromnie zawyżali ceny. Świątynia stała się „jaskinią złodziei”. Kiedy ludzie przychodzili do świątyni, musieli złożyć Bogu w ofierze zwierzę – baranka, kozła, woła, cielaka, gołębie lub synogarlice. Z przyczyn praktycznych zamiast transportować ze sobą zwierzęta z dalekich odległości większość pielgrzymów kupowała je w świątyni. Ponieważ był popyt, zwłaszcza w okresie Paschy, kupcy dla zwiększonego zysku zawyżali ceny. Podczas pobytu pielgrzymi musieli także zapłacić podatek świątynny, który należało uiścić w jednym z dwóch rodzajów akceptowanych walut świątynnych. Oznaczało to, że prawie wszyscy musieli wymieniać pieniądze, a bankierzy mogli pobierać wygórowaną prowizję, co ponownie najbardziej uderzało w biednych. Jezus był oburzony, że ci, którzy mieli pomagać pielgrzymom, okradali biednych.

Przez swój czyn wygnania sprzedawców i bankierów Jezus zwrócił uwagę także na pewną mentalność Żydów, która uległa wypaczeniu. Ta postawa polegała na postrzeganiu relacji z Bogiem jako czegoś umownego, a nawet magicznego. Zbyt wielu ludzi zaczęło postrzegać świątynię jako miejsce, w którym można „przekupić” Boga ofiarami ze zwierząt. Jezus pragnął, aby ludzie odzyskali prawdziwe pojęcie o tym, czego Bóg pragnie, kiedy przebywamy w Jego świątyni. Bóg nie pragnie krwawych ofiar ze zwierząt, ale chce serc pokornych i skruszonych, jak pisze psalmista (por. Ps. 51, 18-19).

Dlatego warto dzisiaj, słuchając słów tej Ewangelii, zastanowić się, czym jest dla nas świątynia, kościół, do którego przychodzimy na Msze Święte, w którym przeżywamy chwile smutne i radosne, i który mijamy może codziennie w drodze do szkoły czy pracy?

Czym jest kościół, możemy doświadczyć wtedy, kiedy z różnych powodów nasza świątynia – jako budynek – przestaje istnieć. Niestety czegoś takiego doświadczyli w 2016 roku mieszkańcy włoskiego regionu Umbrii w czasie trzęsienia ziemi. W mieście Nursja, z którego pochodził św. Benedykt, runęła bazylika. Dziennikarze, którzy pierwsi dotarli przed bazylikę, w której zawaliło się sklepienie i została tylko fasada, opowiadali, że widzieli mieszkańców, którzy patrząc na swój kościół, płakali, jakby stracili kogoś bliskiego, jakby stracili brata lub siostrę.

Bo świątynia to coś więcej niż tylko budowla z kamienia, cegły i marmuru. Ktoś może powiedzieć, że Bóg jest wszędzie. Ale my nie wszędzie jesteśmy tacy sami, nie wszędzie tak samo otwierają się nasz rozum i serce na modlitwę. I nie wszędzie możemy dotknąć Boga z taką łatwością jak w świątyni, gdzie sakramenty są na wyciągnięcie ręki…

W każdej świątyni o obecności Boga nie świadczy tylko jego poświęcenie, ale także obecność wiernych, którzy w nim się modlą, powierzając Bogu swoje radości i smutki. Bo o piękności kościoła nie mówi tylko wystrój – choć dla wielu to też jest ważne – ale przede wszystkim to, czy jest to kościół żywy.

Czym jest prawdziwa świątynia, opowiada historia o. Gereona Goldmana, niemieckiego franciszkanina, który wcielony do Wermachtu, jako sanitariusz podczas bitwy pod Monte Cassino dostał się do francuskiej niewoli. W obozie jenieckim w północnej Afryce dostał pozwolenie na budowę kaplicy dla niemieckich katolików. Tak opisuje to w swoich pamiętnikach.

„Pojawił się pomysł, aby wybudować kaplicę. Daleko za obozem sami musieliśmy wypalać cegły, wysuszyć je, po czym ciężki materiał zaciągnąć do obozu. W dodatku wszystko, czego potrzebowaliśmy do pracy, musieliśmy przeszmuglować do obozu. Żołnierze zrobili kielich, monstrancję i świeczniki z lekkiego metalu pochodzącego z samolotu. Tak je wypolerowali, że wyglądały jakby zrobione z czystego srebra. Wznoszenie kaplicy napełniało jeńców dumą i radością, nigdy nie przeżywali takich chwil. Dla nas ta budowla znaczyła więcej niż wszystkie imponujące katedry świata. Po poświęceniu, kaplica stała się ośrodkiem modlitwy i nadziei dla żołnierzy. Żołnierze trzymali wartę przy tabernakulum. Żeby móc się pomodlić na klęcznikach, jeńcy musieli o wiele wcześniej wpisywać się na listę”.

Przykład tych żołnierzy pokazuje nam, że świątynia, nawet jeśli wygląda jak obozowy barak, jeśli są w niej modlący się, jest najpiękniejszą świątynią, bo Bóg jest tam, gdzie Jego wierni gromadzą się na modlitwie.

Dziękujmy więc Bogu, że możemy modlić się w naszych kaplicach, kościołach, katedrach. W wielu stronach naszej ojczyzny jest piękny zwyczaj czynienia znaku krzyża podczas mijania kościoła lub kaplicy. Nie zatracajmy tego pięknego zwyczaju, który świadczy o naszej wierze, że w tym budynku, zbudowanym rękami ludzkimi, mieszka Bóg. Świątynia jest skarbem, za który każdy powinien poczuć się odpowiedzialny. Amen.

o. Łukasz Baran CSsR


© 2009 www.parafia.lubartow.pl